Ta strona została skorygowana.
ułomności, słabości i jeszcze czego innego, zaspokojony w tych trzech punktach, zaczął być w mniemaniu, że jego żona ma jaką ukrytą wadę.
— Może jest łakomą, — pomyślał.
Ta wada była wówczas w modzie, obacz Saint-Simona.
I probował pobudzać jéj zmysłowość za pomocą wybornych win, które pan de Bouzenois chował od dwudziestu lat w piwnicy; lecz Sylwandira pokosztowawszy najprzedniejszego tokaju, krzywiła się ze wstrętem, i powracała do świeżéj i czystéj wody, jedynego napoju, w którym smakowała.
Raz gdy wypiła tylko pół kieliszka syrakuzańskiego wina, mocny rumieniec na twarz jéj wystąpił i słabą była przez cały wieczór. Od téj chwili oświadczyła, że nie myśli nawet umaczać ust w żadnym gatunku wina.
— Moja żona nie lubi stołu, — pom-