tylko że jeden miał w tém pewne powody, drugi zaś nie miał ich wcale. Roger chciał upatrzyć stosowną chwilę i wybadać dokładnie pana Bouteau; przeto po obfitym wiejskim obiedzie, który trwarł aż do siódméj godziny wieczór, Roger sądził, że trafiła mu się oczekiwana sposobność.
— Powiédz mi panie Bouteau, — rzekł odprowadzając teścia na stronę; — teraz, gdy nie obawiasz się już abym ci się wyśliznął nawet powiém lepiéj, teraz gdy ja sam nie życzyłbym sobie tego, powiédz mi pan otwarcie, bo sam dotąd nie mógłem nic dostrzedz, jaką wadę miała Sylwandira? gdyż wydając ją za mąż w tak dziwny sposób, musiałeś pan mieć w tém swoje powody.
— Muszę być z tobą otwartym, mój zięciu. Najprzód, jak wiész, — rzekł poczciwiec, któremu wino rozwiązało język, — zyskałem na tém posag Sylwandiry, to jest sto tysięcy talarów.
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/422
Ta strona została skorygowana.