ściem był u kawalera, lecz nigdy prawie nie przybywał sam, i to zawsze w godzinach, gdy przyjmowano innych gości. Słowem, wierny swojéj obietnicy, Cretté zalecał się tylko mężowi, co spowodowało, że pani d’Anguilhem zaczęła pogardzać nim jako osobą obojętną i zarazem nienawidziéć jak nieprzyjaciela.
Zresztą, w krótkim czasie, pałac d’Auguilhem stał się miejscem zebrania dobranego towarzystwa. Sylwandira, piękna i pełna wdzięku, przyciągała młodzież, jak miód przywabia muchy. Lecz Cretté wraz z d’Herbigny’m i Clos-Renaud’em odstraszyli te muchy, już to swojemi zwycięzkiemi minami, już téż żartami, które pochwalał zawsze Roger. Przeto sześć miesięcy upłynęło, a pani d’Anguilhem, jakkolwiek może pragnęła tego, nie wzbudziła żadnej żywszéj namiętności, któraby stała się głośną.
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/434
Ta strona została skorygowana.