Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/457

Ta strona została skorygowana.

jest wielki, jesteś młody, a podróże formują ludzi.
— Wyjeżdżam w téj chwili, pamiętaj pani.
— Jedź pan, nie zatrzymuje cię, — odrzekła Sylwandira.
Roger spostrzegł, że fałszywą drogę obrał, lecz już było zapóźno; zamiast spierać się z żoną, powinien był wydać służbie rozkazy, i na tém by się skończyło... Rozpoczął polemikę, i szatan zręczności kobiécéj, odniósł górę nad jego naiwnym gniewem.
— Jakże! jeszcze tu jesteś? — rzekła Sylwandira, widząc że się zatrzymał, oniemiawszy na tyle zuchwalstwa.
Roger postąpił trzy kroki, ku téj bezwstydnéj kobiéćie, lecz uczucie własnéj godności wstrzymało go.
— Breton, — rzekł do kamerdynera, — tłomoki i powóz, za godzinę.
I wyszedł z salonu.