postawił; trzeba było więcéj cierpliwości, należało śledzić Sylwandirę i margrabiego; miéć jaki dowód, i wtedy na mocy tego dowodu, wyzwać pana de Royancourt. Lecz nic nie widziałeś, nic nie wiesz, wczoraj jeszcze przyjąłeś tego człowieka u siebie; czy od tego czasu masz mu co do zarzucenia? Bynajmniéj, nie był nawet u ciebie. Pan de Royancourt odpowie ci, że nie wié co chcesz od niego, że jesteś dziwak i nikt nie przyzna ci słuszności.
— Jakże mi więc radzisz?
— Jedź, skoro oświadczyłeś, że odjeżdżasz. Udaj się do Włoch, do Niemiec, do Anglii; weź na utrzymanie tancerkę, słowem rozerwij się.
— Nienawidzę kobiet! wolę już opuścić Paryż, oszalałbym, gdybym tu został.
— Gdybyś przejechał się do Anguilhem?
— Jakżebym wytłómaczył nieobecność mojéj żony?
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/460
Ta strona została skorygowana.