Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/463

Ta strona została skorygowana.

— Ah! to ty, Basque, — rzekł doń, — co tu u djabła robisz?
— Ah! mój Boże, — odrzekł Basque, — niebo samo chciało, abym pana spotkał: miałem właśnie szukać pana po Anglii.
— A to na co?
— Mam list mojego pana. Ale mówmy ciszéj, panie kawalerze, gdyż zdaje mi się że nas podsłuchują.
— A któżby cię tu podsłuchiwał?
— Wszyscy, panie, wszyscy. Więc pan nie wiész co się tam stało?
— Gdzie, tam?
— W Paryżu.
— Od trzech miesięcy nie miałem ztamtąd żadnéj wiadomości.
— Mój pan przedwczoraj rano był badany, i zagrożono mu Bastyliją.
— Czy podobna, Cretté’mu grożono Bastyliją!
— Tak, panie kawalerze, jak mię pan widzisz.