Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/474

Ta strona została skorygowana.

I Roger przepędził drugie półgodziny w rozpaczy.
Potém przypomniał sobie o żonie.
— Zniknęła, — rzekł, — czy nie sądzą przypadkiem żem ją zamordował?
Wtedy, na to wspomnienie, nie myślał o niczém więcéj, jak o szczególném postępowaniu Sylwandiry, przyczém wpadał w przystępy wściekłości, gdyż jak mogliśmy uważać, Roger był zazdrosny jak tygrys, a przyznajmy że Sylwandira, dała mu nieraz powód do zazdrości.
Godzina przechadzki nadeszła; wypuszczono Rogera, gdyż każdemu więźniowi wolno było przechadzać się przez dwie godziny dziennie.
Przechadzka ta miała miejsce na platformie. Roger przybywszy tam, ujrzał ośmiu towarzyszów niedoli, wszyscy ośmiu byli każdy w inném ubraniu, i z innym wyrazem na twarzy.
Można było prawie czytać na ich obli-