topiony w rozmyślaniach, gdy zdawało mu się, że słyszy niedaleko siebie jakiś szmer.
Zwrócił oczy na podłogę, i ujrzał mysz zajadającą okruszyny chleba, które upadły na ziemię.
Roger nie cierpiał myszy; porwał przeto kapelusz i cisnął go z całéj siły na biedne zwierzątko, które uciekło przestraszone i przemknęło się pod drzwiami do sąsiedniego pokoju, w którym zapewnie obrało sobie mieszkanie.
Roger był przez chwilę bardzo niespokojny na myśl, że ci natrętni goście, odwiedzą go zapewnie w nocy. Przeto dopóki tylko było widno w pokoju, siedział z oczyma wlepionemi w ten mały otwór; gdy zaś się ściemniło, wziął korek od butelki, który został na stole, i zatkał nim szparę, a zabezpieczywszy się tym sposobem od drugich odwiedzin, zasnął dosyć spokojnie.
Jednak trzy, czy cztéry razy obudził się
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/479
Ta strona została skorygowana.