Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/480

Ta strona została skorygowana.

nagle, gdyż mu się zdawało że czuje małe łapki biegające mu po twarzy i rękach; lecz za każdą razą mógł się przekonać, że oprócz niego nie było żadnéj istoty żyjącéj w pokoju.
Inaczéj rzecz się miała w sąsiednim pokoju, który zdawał się być miejscem schadzki wszystkich myszy, szczurów i kotów z całego zamku.
Pomimo to Roger ciesząc się nadzieją rychłego uwolnienia, przepędził noc dosyć dobrze.
Nazajutrz o godzinie dwunastéj, któréj z wielkiém upragnieniem wyglądał, niezwykły ruch dał się słyszeć na korytarzu.
Żołnierze prezentowali broń, kroki zbliżały się do drzwi Rogera, klucz obrócił się w zamku, drzwi otworzyły się i wszedł gubernator.
Był to człowiek wysoki i chudy, bez żadnego wyrazu w oczach, który gdy mówił, zaledwie poruszał wargami. Trzy-