Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/501

Ta strona została skorygowana.

Posiliwszy się, Roger rzucił się na łóżko.
Wtedy usłyszał lekki szmer, wyciągnął szyje i ujrzał myszkę, która zachęcona ciszą panującą w pokoju, przybywała znowu pożywić się okruszynami z jego stołu.
Tą razą Roger z wielkiém swojém podziwieniem, nie doświadczył tego samego wstrętu co dawniéj do mysiego rodzaju: to małe zwierzątko przybywające w odwiedziny do więźnia i pożywiające się resztkami jego jadła, wzbudzało już w nim więcéj zajęcia niż obrzydzenia; zresztą Roger zaczynał się nudzić i ten gość obiecywał mu jakąkolwiek rozrywkę.
Tymczasem noc nadeszła: Roger rozebrał się i położył w łóżko. Ponieważ stosownie do przepisów, nie wolno było dawać więźniom światła, przymuszeni byli kłaść się o zachodzie słońca.
Na swoje nieszczęście, od czasu jak za-