lazł żadnego śladu trujących substancyj, w tém co jadł więzień.
Wszelako Roger nie przestawał uważać się za ofiarę trucizny i od téj chwili oświadczył, że choćby miał umrzeć z głodu, nie weźmie w usta pożywienia, któregoby sam własnemi rękoma nie przyprawił.
Przez resztę dnia, Roger dotrzymał słowa: nie dotknął się wcale kolacyi, którą nazajutrz rano przynosząc śniadanie, dozorca znalazł nietkniętą.
Gdy nadeszła godzina przechadzki, Roger żądał aby go wypuszczono; lecz powiedziano mu, że godzinę zmieniono. Obawiano się aby Roger nie skarżył się przed innemi więźniami, że go otruto, i aby jego towarzysze nie wzięli tego oszczerstwa za prawdę.
Otworzono mu przeto drzwi dopiéro o godzinie piątéj. Roger, drugi dzień już nic nie jadł; był bardzo blady, i wydawał się mocno cierpiącym: nie mógł ustać na plat-
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/508
Ta strona została skorygowana.