lony we drzwiach, wydał się dosyć wielkim, aby mógł przezeń się przecisnąć. Zalał węgle wodą, oczyścił przejście, rozszerzył je jeszcze rozbijając kawałki przypalonego drzewa, i zabrawszy ukręcony powróz, prześliznął się jak wąż na brzuchu do drugiego pokoju.
Tam zaczął swobodniéj oddychać, poczém stanął przy drzwiach prowadzących na korytarz i usłyszał wolne i jednostajne kroki szyldwacha.
Wszystko szło dobrze.
Wtedy zbliżył się po omacku do miejsca, gdzie przechodząc widział kołdry i prześcieradła, i podarłszy kilka z nich jak najciszéj na pasy, skręcał je i przywiązywał do powroza, który zrobił w swoim pokoju, aż dopóki ta niebezpieczna drabina nie wydała mu się dostatecznéj długości.
Ukończywszy tę robotę, zaczął szukać miejsca gdzieby mógł powróz przywiązać
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/518
Ta strona została skorygowana.