groble, już znajdowały się jego żona i córka.
Roger, który nie miał już nic do czynienia w powozie, wydostał się także na górę za p.de Beuzerie, od którego równie, jak od dam musiał przyjąć nieskończone podziękowania.
Jednak woźnica nie powracał. Napróżno wołano na niego, głosy gubiły się w samotności i tylko sowy i puszczyki odpowiadały, jakby żartując z biédnych podróżnych.
Roger, którego głód czynił co raz niecierpliwszym, zaproponował, aby nie czekać na woźnicę, który według wszelkiego prawdopodobieństwia, sam się znajdzie, i wziął się do odprzęgania ugrzęźniętego konia, który także za chwilę wydostał się na groblę nie daleko swoich panów.
Szło więc teraz tylko oto, aby się dostać do zamku. Rzecz ta, wydająca się nader łatwą na piérwszy rzut oka, stawała się
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/52
Ta strona została skorygowana.