Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/520

Ta strona została skorygowana.

do wykonania tego zuchwałego zamiaru. Lecz Roger był silny i zręczny; nie śpieszył się w niczém, wszystkie jego poruszenia, były jednostajne: za każdym węzłem zatrzymywał się przez chwilę dla spoczynku, oddalając się za pomocą nóg od zaostrzonych krat okien. Przebył już trzy piętra, gdy nagle nie poczuł już nic między kolanami; napróżno szukał, dostał się już na sam koniec sznura. Wyciągnął nogi, chcąc znaleść jakikolwiek punkt oparcia, lecz nadaramnie; starał się dojrzeć co pod sobą, lecz noc była ciemna, że nic nie widział. Przez chwilę miał myśl, powrócić na gorg i przywiązać jeszcze kilka skręconych pasów, lecz miarkował, że zabrakłoby mu sił w połowie drogi. Wtedy zimny pot wystąpił mu na czoło. Mógł być tak samo na dwadzieścia stóp jak na łokieć nad ziemią. Pojął tedy że w téj chwili życie jego zależało od przypadku i że przymuszony był zdać