bność nie tylko z pośpiechem ale i z wdzięcznością.
Gubernator pomruknął kilka słów niezrozumiałych.
— Lecz, — rzekł Roger, — jestem jeszcze zbyt słaby abym mógł iść pieszo, czy nie byłbyś łaskaw, panie gubernatorze, kazać mi zawołać powozu?
— Stoi właśnie przed bramą.
— Dziękuję, bardzo dziękuję, panie gubernatorze; dowidzenia tedy, nie powiém tu, lecz u mnie, w dawnym pałacu Bouzenois, na placu Ludwika-Wielkiego.
Gubernator ukłonił się znowu nic nie odpowiedziawszy; lecz ponieważ kawaler był już gotów, nie wiele na to zważał, uścisnął rękę gubernatora, i wyszedł opierając się na żołnierzu.
Kawaler szedł aż do bramy pomiędzy dwoma rzędami żołnierzy; u bramy ujrzał istotnie powóz czekający na niego, odwrócił się jeszcze chcąc po raz ostatni poże-
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/527
Ta strona została skorygowana.