do przeznaczonego dlań więzienia. Jeden z muszkieterów, którzy konwojowali jego powóz, podał mu rękę, aby się na niéj oparł. Roger pozwolił się prowadzić, jak winowajca którego wiodą na rusztowanie.
Jednak gdy przechodzili przez ciemniejszy korytasz, poczuł że jego przewodnik wcisnął mu mały bilecik w rękę. Roger zadrżał.
— Od margrabiego de Cretté, — rzekł po cichu muszkieter.
Roger chciał przemówić, lecz muszkieter oddalił się natychmiast, ustępując swojego miejsca jednemu z kolegów.
Więzień był już rewidowany, nie miał już obawiać się niczego pod tym względem. Wsunął rękę w kieszeń, i wpuścił w nią bilet; potém oparł się na ramieniu swojego nowego przewodnika. Przybyli wkrótce na schody. Bez wątpienia ze względu na ranę więźnia wprowadzono go tylko na drugie piętro. Tam otworzono jedne drzwi, potém drugie, potém trzecie, i Roger znalazł
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/530
Ta strona została skorygowana.