Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/548

Ta strona została przepisana.

niewzruszony, i jakby namyślając się; potém krokiem wolnym, którego nawet jego towarzysz zaledwie słyszał stąpanie, zbliżył się do łóżka Rogera.
Przez chwilę Roger sądził, że hrabia chciał go zamordować i tym sposobem zapewnić sobie jego milczenie; miał się przeto na ostrożności pewnym będąc, że chociaż bez obrony, łatwo podoła starcowi, który za całą broń mógł mieć tylko nóż lub sztylet; był przeto gotów schwycić go za rękę w chwili gdyby ją podniósł na niego.
Lecz hrabia nie podniósł ręki: wyciągnął ją tylko i dotknął się jego ramienia.
W tym samym momencie Roger zerwał się i stanął przed hrabią, który cofnął się na krok.
— Milczenie! — rzekł hrabia.
— Tém chętniéj, że wiém wszystko, kochany hrabio, — rzekł Roger.
— Jakto?