Nareszcie Roger wyszedł na ostatku, i połączył się z swoimi towarzyszami.
O dwadzieścia kroków ztamtąd przechadzał się wszerz i wdłuż szyldwach, już to odwracając się tyłem do zbiegów, już téż powracając ku nim. Uciekając trzeba było przejść o dziesięć kroków od niego; następnie należało skoczyć z wału w fossę, przepłynąć ją, wdrapać się na drugą stronę, ztamtąd zsunąć się na którykolwiek z nizkich domów przedmieścia Śgo Antoniego, i uciekać przez dymniki lub rynny. W téj podróży można było sobie kark skręcić dwadzieścia razy.
Pomimo to zgodzono się, że w chwili gdy szyldwach odwróci się, czteréj zbiegowie rzucą się każdy w inną stronę, zdając się na własne szczęście i nie troszcząc się o resztę towarzyszy.
Tak się téż stało: żołnierz przeszdłszy zwykłą swoję metę, odwrócił się.
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/552
Ta strona została przepisana.