W téjże saméj chwili, czterej zbiegowie pobiegli prosto do fossy.
Roger usłyszał okrzyk kto idzie, ujrzał długi błysk, po którym nastąpił wystrzał, poczuł spadające ciało jednego z towarzyszy, które go potrąciło, i zarazem pomiarkował po uczuciu podobném do uderzenia biczem, że był zraniony w bok; lecz pomimo to rzucił się w fossę, i zacął płynąć ku drugiemu brzegowi. Przez ten czas wielki hałas powstał w Bastylii. W oknach zaczynały ukazywać się światła, pochodnie tu i owdzie migały, żołnierze krzyczeli: „Do hroni!”
Roger płynął ciągle, w wodzie nie czuł żadnéj boleści; dostał się przeto do brzegu, myśląc, że go tylko lekko raniono; lecz zaledwie postawił nogę na ziemi, poczuł, że sił mu zabraknie. Wtedy zebrał całą odwagę, i dopomagając sobie rękoma, zaczął gramolić się po zarosłéj trawą pochyłości; lecz zdawało mu się, że niebo
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/553
Ta strona została przepisana.