Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/582

Ta strona została przepisana.

o pannie de Beuzerie, o pięknych dniach swojéj młodości...
Bynajmniéj, Roger przemyślał o zemście.
Jedenaście miesięcy tak upłynęło, a przez ten czas nigdy serce więźnia nie oddało się rozpaczy, odwaga nigdy go nie odstąpiła. Może jego cera, opalona przez słońce, zbladła nieco w ciągu téj długiéj nocy; może jego herkulesowe kształty zeszczuplały w skutek dyjety; lecz ta bladość nadawała mu odznaczający się wyraz na którym mu brakowało; szczupłość dodała mu wdzięku w poruszeniach, którego napróżno dawniéj w nim upatrywałeś. Roger pozostał silnym i pięknym, lecz stał się hipokrytą.
Co wieczór, modlił się głośno za pomyślność króla i pani de Maintenon; gdyż może podpatrywano co robił, może go podsłuchywano: prawda, że jednocześnie w głębi serca, przeklinał ich z całej duszy;