Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/587

Ta strona została przepisana.

a może i rozmyślanie. Roger w téj chwili był człowiekiem skończonym.
Sam Royancourt zdziwił się ujrzawszy go. W powierzchowności tego człowieka malowała się potęga, której nigdy w nim nie widział, i któréj się przeląkł; silne postanowienie błyszczało w jego spojrzeniu. Po raz piérwszy Royancourt pomyślał, czego powinienby się obawiać człowiek mający Rogera nieprzyjacielem.
Gubernator chciał zatrzymać tych panów na śniadanie; lecz Roger przypomniał mu uśmiechając się, że przysłał mu już jego ranne pożywienie, w chwili właśnie gdy pan Royancourt wszedł do więzienia. Gubernator wybąknął kilka słów, przepraszając go i odwołując się do surowości przepisów, na co Roger odpowiedział z swoim wiecznym uśmiechem, że co do siebie, nie ma się na co uskarżać, i że obchodzono się z nim jak najlepiéj.
Powóz czekał przed bramą, zaprzężony