— Istotnie nie wiedzieliśmy. Pan d’Argenson uwiadomił nas o tém, nie ma jak dwa tygodnie; wiedząc że posiadam jakie takie wpływy, chciał widać uniknąć nalegań z naszéj strony. Lecz skoro tylko dowiedzieliśmy się prawdy, Sylwandira, pan Bouteau i ja, zaczęliśmy czynić starania każde z swojéj strony, i tyleśmy naprosili, nabłagali panią de Maintenon, tyle używali środków ujęcia króla, żeśmy wreszcie otrzymali twoje uwolnienie. Ah! wycierpieliśmy wiele, mój drogi d’Anguilhem, — dodał margrabia z serdecznością.
— A ja przez ten czas oskarżałem was o obojętność, o niedbałość. O jakiż niewdzięcznik ze mnie! Ty, margrabio, przebaczyłeś mi już, lecz czy sądzisz, że i ona mi przebaczy?
— Serce kobiéty jest skarbem pobłażania, — odrzekł pan de Royancourt; — miéj przeto nadzieję, kochany kawalerze.
— A teraz, gdyś mię już nieco uspokoił
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/593
Ta strona została przepisana.