Cała rzecz była wyrachować, w którym czasie mniéj więcéj Sylwandira weźmie się do przeczytania tego biletu.
Najpewniej wieczorem, przy toalecie, odpowiedział sobie.
Przez cały wieczór tedy, nie spuścił Sylwandiry z oczu ani na chwilę i pewny był, że nie miała czasu przeczytać biletu; gdy zaś Royancourt odjechał, ukrył się w salonie przytykającym do gabinetu żony; poczém gdy pomiarkował, że już musiała czytać ów list fatalny, podpalił firanki u jednego z okien; natychmiast płomień wybuchnął aż pod sufit i kilka szyb pękło.
— Ogień! ogień! — zawołał Roger, i wpadł do buduaru.
Sylwandira trzymała jeszcze bilet pana de Royancourt w ręku i uczyniła poruszenie chcąc go ukryć; lecz spostrzegłszy płomień i dym, który już ogarnął salon, cofnęła się, krzyknęła i utraciła przytomność.
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/614
Ta strona została przepisana.