Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/617

Ta strona została przepisana.

ście! Twój apartament zupełnie zniszczony, a był tak świeży, tak gustowny; dla reparacyi przez miesiąc przynajmniéj, nie będziem mogli przyjmować.
— A więc, mój drogi, — rzekła Sylwandira najczulszym głosem, — jedźmy do Champigny.
— Do Champigny? — odrzedł Roger.
— Tak; czy obawiasz się wspomnień, jakie ta wioska przywiedzie ci na pamięć?
Roger otworzył usta chcąc powiedzieć:
— A dla czego nie do Luzarches?
Lecz powściągnął się.
— Nie, bez wątpienia, — rzekł głośno, — i wiész jak drogiemi są dla mego serca wspomnienia, jakie mógłbym znaleść w tym domu, który uczyniłaś mi tak drogim; lecz myślę że lepiéjby było, gdybyśmy, wziąwszy z tysiąc pistoli, udali się sam na sam, jak dwoje czułych kochanków, na zwiedzenie téj pięknéj Prowancyi,