Ta strona została przepisana.
przodzie szalupy wskoczyło do łodzi, i podczas gdy wioślarze trzymali Rogera lub udawali tylko, że go trzymają, tamci porwali w pół Sylwandirg i unieśli ją.
— Rogerze, — zawołała, — Rogerze, na pomoc! ratuj mnie! Rogerze, ratuj twoję Sylwandirę!
Roger powstał poruszeniem instynktowém i machinalném, lecz dwóch ludzi wstrzymało go; prawda, że gdyby Roger chciał, wziąłby każdego w jednę rękę i wrzucił w morze obudwu.
Lecz sądził zapewnie, że nie była to stosowna chwila użycia swoich sił, gdyż usiadł wydając westchnienie i przesuwając ręką po czole.
Tymczasem przenoszono Sylwandirę bladą z przerażenia z łodzi do szalupy.
— Rogerze, Rogerze, — siliła się jeszcze wołać, — Rogerze, do mnie! Umieram.
I zemdlała.