— kawaler rzucił się za żoną, lecz nadaremnie. Morze było burzliwe, niebo czarne. Nieszczęśliwa Sylwandira nie ukazała się więcéj.
I trzeba było widzieć ożywione giesta Sardyńczyka. jego wściekłą pantominę.
Trzeba było słyszéć jak przyozdabiał swoje opowiadanie wszystkiemi zwrotami włoskiéj retoryki.
Sześć razy Roger dał nurka. Sardyńczyk chciał go przytrzymać za poły sukni, lecz nadaremnie; nareszcie gdy miał zanurzyć się po raz siódmy, pochwycił go wpół i zatrzymał przemocą, zapewniając go, że druga łódź ocaliła Sylwandirę. Nakoniec Roger zemdlał, i przez ten czas on sam, biedny starzec przyprowadził łódkę do portu. Co do ludzi znajdujących się na szalupie, tych więcéj już nie widziano i nie domyślano się coby to za jedni byli, gdyż gwałtowność fali uniosła ich natychmiast daleko.
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/646
Ta strona została przepisana.