Ubolewano bardzo nad Rogerem; kilku obecnych czulszych niż reszta, wylewało łzy. On sam był ponury, milczący i nieruchomy, co wzięto za rozpacz równającą się prawie szaleństwu, i przez co współczucie obecnych powiększyło się jeszcze. Gdyby był biedny, obsypywanoby go jałmużnami, tak jego boleść zdawała się być istotną.
Powróciwszy do hotelu, Roger zamknął się. Sardyńczyk odprowadził go, i opowiedział przed wszystkiemi smutny wypadek w nocy wydarzony. Roger pragnął, aby pozostał sam z swoją boleścią; nikt przeto nie wszedł do jego pokoju oprócz sardyńskiego negocyjanta, który nazajutrz rano, o godzinie dziesiątéj, przybył dowiedzieć się jak biedny małżonek noc przepędził.
Potém obadwaj zamknęli drzwi na klucz i Roger wyliczył Sardyńczykowi pięćset
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/647
Ta strona została przepisana.