Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/660

Ta strona została przepisana.

zywała, lecz Sylwandira, która zeszedłszy z piedestału, obumarła i zimna jak marmur kładła się obok niego.
Trzy razy Roger budził się i trzy razy gdy znowu zasnął, ten sam sen potwarzał się.
Rano, wstał równo ze dniem, poszedł do stajni, i sam osiodłał Krysztofa, który sprowadzony przez barona z Paryża, odpoczywał wśród wygód po trudach; a że czuł potrzebę odegnania wspomnienia Syiwandiry przez czulszą jaką pamiątkę, udał się drogą aż na miejsce, gdzie owego wieczoru w Wielkanocne święta, znalazł wywrócony w bagno powóz pana de Beuzerie i przyprowadził tryumfalnie Konstancyją na tym samym Krysztofie, który po sześciu latach, niósł go na to samo miejsce.
Roger poznał je łatwo; zdawało mu się że owa przygoda wydarzyła się wczoraj dopiéro i że wszystko co od tego czasu zaszło, było snem tylko.