Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/675

Ta strona została przepisana.

epoce, a którego mój ojciec, Bóg go natchnął zapewnie, wcale ci nie oddał.
— Skoro tak po cóś tu przybył, Rogerze?
— Oświadczyć ci, że jestem... wolny... i podziękować ci za twoje szlachetne poświęcenie.
— Jesteś wolny, Rogerze; wszak mówisz żeś wolny?
— Tak, — szepnął Roger głosem prawie niezrozumiałym.
— Mój ojcze, — zawołała Konstancyja, — mój ojcze, chcę wyjść ztąd; o! mój Boże, mój Boże, a ja prosiłam cię o śmierć; o! teraz, mój Boże, chcę żyć, Roger jest wolny!...
Każdy czuły wyraz dziewczyny, był sztyletem raniącym serce Rogera.
Roger odwrócił się do pana de Beuzerie, i zażądał chwili rozmowy sam na sam z Konstancyją.
Starzec był tak uradowany, widząc, że