Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/678

Ta strona została przepisana.

już trzy lata jak się nie widzieli. Lecz tyle jest rzeczy w tych dwóch wyrazach: kocham cię, że wymówiwszy je, nie pozostaje już nic więcej do powiedzenia.
— No, Konstancyjo, czyś gotowa? — rzekł starzec.
Konstancyja spojrzała na Rogera, jakby chcąc go zapytać raz jeszcze, czy istotnie miała wyjść z klasztoru.
— Tak, panie, — rzekł kawaler do wicehrabiego de Beuzerie, — panna Konstancyja zgadza się powrócić nam szczęście, jakiego pozbawiła nas przez swoję nieobecność.
Konstancyja wsparła obie ręce na sercu i odetchnęła. Potém, podniosła swoje piękne oczy błyszczące z wzruszenia, błyskawica radości oblokła szkarłatem jéj lica, i w téj chwili wydała się piękną i promieniejącą jak anioł.
Jednak nie wypadało panu de Beuzerie i jego córce, wyjechać tak natychmiast,