Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/689

Ta strona została przepisana.

mogłyby cię kiedy skompromitować, możesz na mnie liczyć zawsze, jak dotąd.
Roger uścisnął rękę margrabiego głośno westchnąwszy, lecz nic nie odpowiedział; co kazało wnosić margrabiemu, że okoliczność była bardzo ważna, i że należało wszystko zostawić czasowi.
Lecz czas upływał nie przynosząc żadnéj zmiany w humorze Rogera, który owszem pogrążał się w coraz większéj melancholii; przeto Cretté porozumiawszy się z przyjaciółmi, dostarczał mu niekiedy, i to niejako pomimo jego woli, niejakich rozrywek; lecz te rozrywki sprowadzały prawie zawsze skutek prawie zupełnie odmienny od tego, jakiego spodziewał się ten najlepszy z przyjaciół.
I tak, dnia jednego gdy odbywali konną przejażdżkę do Saint-Cloud, d’Herbigny, w przekonaniu, że melancholija Rogera pochodziła z żalu po utracie żony, rzekł