ów zamiar odprowadzenia powozu wicehrabiego i odebrania swojego, wydawający się zrazu naturalnym młodzieńcowi, zdawał mu się teraz niesłychaném zuchwalstwem; przypomniał sobie surowe czoło pana de Beuzerie, jego brwi zmarszczone, głos ucinany, a nadewszystko jego nagły odjazd i zapytywał sam siebie czy ten kto z takim pośpiechem starał się oddalić z zamku d’Anguilhem, dobrze przyjmie dziedzica tegoż zamku. Wszystkie te uwagi nie bardzo zaspokajały kawalera Rogera, który obok innych swoich zalet, nie posiadał téj szczęśliwéj śmiałości, która prawie zawsze jest poręką powodzenia; nie tylko więc przestał popędzać Krysztofa, ale nawet gdyby ten stanął lub chciał wrócić do domu, może nie miałby odwagi zawrócić go; lecz na szczęście nie przyszło do tego. Krysztof idąc stępo doprowadził swojego pana do Beuzerie i niebawem Roger ujrzał dwie wieżyczki
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/70
Ta strona została skorygowana.