Pan d’Anguilhem ojciec podniósł się już, gdy Roger pojmując, że o niego tu chodziło, dał znak ojcu aby napowrót usiadł, i blady jak śmierć udał się za murzynkiem.
Zszedł ze schodów, nie mając siły zadać jakiegokolwiek pytania swojemu przewodnikowi. Zresztą gdyby mu pozostała jaka wątpliwość, ta rychło rozproszonąby została. Ujrzał na dziedzińcu karetę, a w niéj siedzącą młodą niewolnicę, której widok sprawił na nim rano tak straszliwy skutek.
Niewolnica dała znak Rogerowi, aby wsiadł do karety i zajął miejsce naprzeciwko niéj.
Roger był posłuszny nie wymówiwszy ani słówka i usiadł na przodzie. Murzynek zamknął drzwiczki i dwoje dawnych małżonków znalazło się sam na sam.
— Przecie téż, — rzekła Sylwandira, — oglądam cię, kochany Rogerze; a nie tak łatwo mi to przyszło!
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/708
Ta strona została przepisana.