Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/727

Ta strona została przepisana.

— Przeciwnik Rogera? Afghano!
— On sam.
— Ah! Pussetko, życie moje, chodź niech cię uściskam!
I Cretté uścisnął ją w swoich objęciach, nie dbając o to, czy go widzą osoby schodzące od ambassadora.
— Lecz czy jesteś pewna tego? — rzekł jeszcze, nie mogąc wierzyć tak szczęśliwej nowinie.
— Powiadam ci margrabio, że go poznałam, pomimo brody którą zapuścił, pomimo uczernionych zębów, pomimo paznogci ufarbowanych na czerwono, i chociaż udawał, że mnie nie widzi, potwór! Ah! margrabio, margrabio, jak mężczyzni są niewdzięczni!
— Kochana Pussetko, — rzekł Cretté, — chcę abyś miała o mnie zupełnie przeciwne mniemanie; o północy będę u ciebie; czekaj przeto na mnie z kolacyją.
— A jeżeli Cbastellux przyjdzie?