Ta strona została przepisana.
— Skoro tak, wejdź pan.
I murzynek wprowadził Cretté’go do pokoju umeblowanego na wschodni sposób, poczém zostawił go mówiąc że uprzedzi osobę, z którą żądał si ęwidzieć pan margrabia.
Jakoż, w pięć minut, Sylwandira weszła.
— Ah! to ty, panie margrabio, — rzekła Sylwandira; — miałam przeczucie, że będę miała przyjemność widzenia pana. To przeczucie nie zawiodło mnie. Czy masz pan sześćkroć sto tysięcy liwrów?
— Nie, — odrzekł śmiało margrabia.
— Po cóś pan więc tu przybył?
— Chcę pomówić z Jego Ekscellencyją, samym Mehemetem-Riza-Begiem.
— A to w czyjém imieniu? jeżeli wolno się zapytać, — rzekła Sylwandira drwiąco.
— W imieniu pana Voyer d’Argenson, naczelnika policyi w królestwie.