Ta strona została skorygowana.
— Na cóż się panu przyda ten list? — zapytała Sylwandira, położywszy adres i przycisnąwszy pieczątkę.
— Dowiész się pani, — rzekł Cretté wziąwszy list, — jeżeli uchybiając zobowiązaniu jakie przyjęłaś, zmusisz nas kiedy abyśmy się do niego uciekli.
I ukłoniwszy się panu Afghano i Sylwandirze, poszedł do drzwi, otworzył je i z progu odezwał się do ambassadora, tak głośno aby był słyszanym od jego ludzi:
— Niech Wasza Ekscellencyja raczy przyjąć moje uszanowanie.
Afghano pozostał na tém samém miejscu, na którém się znajdował, tak był zmięszany sceną, jaka się odbyła. Lecz Sylwandira udała się za Cretté’m.
— Margrabio, — rzekła po cichu przechodząc z nim przez przedpokój, — powiédz mi otwarcie: czy jego żona ładna?