się po pokoju; skoro zaś dzień nastał, pragnąc przytłumić cierpienie moralne zajęciem fizyczném, wziął fuzyj na ramię, zawołał na Kastora, i wyszedł na polowanie.
Lecz, jak łatwo się domyśléć, polowanie było tylko pozorem do wyjścia. Przeto, nie wiedziéć jakim sposobem, chociaż żaden zając, ani żadne stado kuropatw nie pociągało go w tę stronę, nasz myśliwiec zrobił pieszo przeszło cztéry mile i znalazł się w zwierzyńcu odległym na pięć set kroków od Beuzerie i rozciągającym się po obu stronach drogi wiodącéj z zamku do Loches. Zdarzenie miéć chciało, że wice-hrabia de Beuzerie, bezwątpienia także dla rozerwania się, gdyż miał swoje kłopoty rodzicielskie, tak jak Roger miał zmartwienie miłosne, wyszedł podobnież w celu zabicia kilku królików, i że na zakręcie małéj drożyny obaj myśliwcy spotkali się z sobą.
Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/92
Ta strona została skorygowana.