Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/11

Ta strona została przepisana.

która przemija, jak kaprys, ulotna, jak fantazya? Zanim rozstrzygniemy zagadkę meteorologiczną, burza zniknie.
Ale inaczej rzecz się ma ze strasznemi zjawiskami, które, ku końcowi lata, zagrażają naszym żniwom; które, śród jesieni, czyhają na nasze winnice: zapytujemy, dokąd dążą, niepokoimy się, skąd przychodzą, szukamy sposobu zapobieżenia im.
W rewolucyach, tych burzach atmosfery społecznej, które zalewają ziemię krwią i niszczą całe pokolenie ludzi, istnieje inny jeszcze temat do rozważań, niż w burzach niebieskich, zatapiających żniwo lub niweczących gradem winnicę, to jest nadzieję jednego tylko roku; wyrządzają one krzywdę, która może wynagrodzić sowicie rok następny, o ile nie sroży się gniew Pana.
Tak też niegdyś, bądź przez zapomnienie, bądź przez lekkomyślność a może i nieświadomość — szczęśliwy, kto nieświadomy! nieszczęśliwy, kto uświadomiony! — niegdyś, gdybym miał do opowiedzenia dzieje, które opowiem wam dzisiaj, nie zatrzymując się w miejscu, gdzie dzieje się pierwsza scena mojej książki, napisałbym bez zastanowienia tę scenę, przeszedłbym przez Południe, jak przez każdą inną prowincyę, wymieniłbym Awinion, jak każde inne miasto.
Ale dzisiaj rzecz inna; to już nie zawieruchy wiosenne, lecz burze letnie, wichury jesienne. Dzisiaj, gdy wymieniam Awinion, wywołuję widmo i, podobnie jak Antoniusz, rozpościerając całun śmiertelny Cezara, mówił: „Oto dziura, którą przebił sztylet Kaski, a oto ta, którą przebił miecz Kasyusza, a oto ta, którą przebił miecz Brutusa“ — ja, na widok krwawego całuna miasta papieskiego, powiadam: „Oto krew Albigensów; oto krew ludu z Sewennów; oto krew republikanów; oto