— Ktoś, przysłany przez Elizeusza — odparł podróżny.
— Jakiemu królowi mają być posłuszni synowie Izaaka?
— Jehudzie.
— Czyj ród mają wytępić?
— Achaba.
— Czy prorok, czy uczeń?
— Prorok.
— Bądź błogosławiony w domu Pana — odparł głos.
I w tej chwili sztaby żelazne opadły, zgrzytnął zamek i obie połowy bramy rozwarły się cicho, a koń i jeździec zniknęli pod ciemnem sklepieniem bramy. Za nimi zawarły się wrota.
Ten, kto otworzył wrota, ubrany był w biały habit Kartuzów. Kaptur, który miał na głowie, zupełnie zasłaniał mu twarz.
Prawdopodobnie ten, który otworzył wrota, tak samo jak i ten, który ukazał się na drodze, zajmował podrzędne stanowisko w konfraterni, gdyż przytrzymał konia, gdy jeździec nasz zsiadał, oddając mu przysługę zwykłego masztelarza.