Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/200

Ta strona została przepisana.

Następnie z poza ołtarza doszedł do kraty grobowców i wszedł do podziemi. Dookoła panowały ciemności.
Trzykrotnie wołał sir Johna i nikt mu nie odpowiedział.
Doszedł do drugiej kraty, która również, jak i pierwsza, była otwarta.
Wszedłszy w sklepione przejście, przewiesił strzelbę przez ramię, a w rękę wziął nóż myśliwski.
Po omacku pogrążył się w ciemności, które były coraz większe, w miarę tego, jak posuwał się naprzód. Wywnioskował stąd, że płyta w cysternie była opuszczona.
Dotarł wreszcie do schodków, podparł płytę, która się obróciła na zawiasach. Błysnęło światło.
Roland wyskoczył z podziemia. Drzwi, prowadzące do ogrodu, były otwarte. Przez ogród doszedł do korytarza, a wreszcie do refektarza. I tutaj nikogo nie było.
Znowu zawołał trzykrotnie sir Johna. Odpowiedziało mu tylko ponuro echo.
Roland tę samą drogę przebył w kierunku odwrotnym i znalazł się znowu na chórze kapliczki. Zaledwie tam wszedł, dojrzał ślady krwi na płytach kamiennych.
Po drugiej stronie chóru znalazł drugą plamę krwi, jeszcze świeżej.
Pomiędzy tymi śladami stał właśnie piedestał, na którym miał się usadowić sir John dla obserwacyi. Piedestał ten był również okrwawiony.
Widoczne było, że tutaj rozegrał się dramat.
Doświadczony żołnierz, Roland, po ilości krwi wywnioskował, że padło tu lub zranionych zostało trzech ludzi.
Kałuże krwi po obu stronach piedestału pozostawili, prawdopodobnie, przeciwnicy sir Johna, Na pie-