Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/252

Ta strona została przepisana.

napartego, pierwszego konsula, i obywatelkę Józefinę, jego żonę.
— Chyba, generale, nie ulokujesz matki mej w Luksemburgu?
— Nie, ale przy ulicy Zwycięstwa.
— Och, generale!
— No, no, to postanowione. Jedź i wracaj jak najprędzej.
Roland pochwycił rękę pierwszego konsula, by ją ucałować; ale Bonaparte przyciągnął go do siebie i rzekł:
— Uściśnij mnie, drogi Rolandzie, i pomyślnej drogi.
W dwie godziny później Roland jechał w ekstrapoczcie drogą, wiodącą do Orleanu.
Nazajutrz, o godzinie dziewiątej rano, wjeżdżał do Nantes po trzydziestu trzech godzinach podróży.


VIII.
Dyliżans genewski.

O tej samej mniej więcej godzinie, kiedy Roland wjeżdżał do Nantes, ciężko naładowany dyliżans zatrzymywał się przed oberżą pod Złotym Krzyżem, na środku ulicy głównej w Châtillon-sur-Seine.
Zaledwie dyliżans stanął, pocztylion zeskoczył na ziemię i otworzył drzwiczki.
Z otwartego pojazdu zaczęli wysiadać podróżni.
Ci podróżni, łącznie z podróżniczkami, dosięgali ogółem cyfry siedmiu osób.
W jednym przedziale byli trzej mężczyźni, dwie kobiety i niemowlę.
W drugim — matka i syn.
Owi trzej mężczyźni byli to: lekarz z Troyes, zegarmistrz a Genewy i architekt z Bourgu.
Z dwóch kobiet jedna była pokojówką, która je-