Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/271

Ta strona została przepisana.

menciere’a, który miał taki piękny ogród i takie przepyszne owoce! Przypominam sobie, że widziałam tam raz cudną młodą dziewczynę, która wydawała się królową tego ogrodu. Pani bardzo młodo wyszła zamąż?
— W czternastym roku życia.
— Inaczej nie mogłaby pani mieć syna w wieku! Rolanda; ależ, niechże pani siada!
Usiadła sama, dając znak pani de Montrevel, żeby zajęła miejsce przy niej.
— A ten śliczny chłopczyk — mówiła dalej, wskazując Edwarda — to również syn pani?...
Westchnęła.
— Bóg okazał się hojny dla pani — rzekła po chwili — a skoro spełnia wszystko, czego pani tylko może zapragnąć, powinnaby pani pomodlić się prośbą, żeby i mnie zesłał syna.
Z zazdrością przycisnęła usta do czoła Edwarda.
— Mój mąż będzie uszczęśliwiony odwiedzinami pani. On tak kocha syna pani! To też nie do mnie byliby najpierw zaprowadzili panią, gdyby nie to, że jest u niego minister policyi... Zresztą — dodała ze śmiechem przybywa pani w niezbyt dobrej chwili; jest wściekły!
— O! — zawołała pani de Montrevel, niemal przestraszona — gdyby tak było, wolałabym zaczekać.
— Nie, nie! przeciwnie, widok pani uspokoi go; nie wiem, co się stało; zdaje się, że zatrzymują i ograbiają dyliżanse, jak w odludnym lesie, w biały dzień, na gościńcach. Niech się Fouché ostro trzyma, jeśli się to powtórzy.
Pani de Montrevel chciała odpowiedzieć, ale w tejże chwili drzwi się otworzyły i ukazał się woźny.
— Pierwszy konsul oczekuje pani de Montrevel — rzekł.
— Niech pani idzie, niech pani idzie — rzekła Józefina. — Czas jest taki drogi dla Bonapartego, że on