Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/301

Ta strona została przepisana.

— W drogę.
Młodzieńcy otulili się w płaszcze i wyszli.
We drzwiach Roland spotkał się z gromadką, z pięciu mężczyzn złożoną.
Pięciu mężczyzn w mundurach republikańskich; jeden z nich miał na rękawach galony sierżanta.
— Co to znaczy? — spytał Roland.
— Nic — odparł Cadoudal ze śmiechem.
— Ależ ci ludzie... co to za jedni?
— Serce Królewskie ze swymi druhami; wyruszają na wiadomą wyprawę.
— Liczą zatem, że przy pomocy tego munduru?...
— Dowiesz się o wszystkiem, pułkowniku, nie mam dla ciebie tajemnic.
I, zwracając się do gromadki:
— Serce Królewskie! — rzekł Cadoudal.
Mężczyzna, którego rękawy ozdobione były galonem podwójnym, zbliżył się do Cadoudala.
— Wezwałeś mnie, generale? — zapytał fałszywy sierżant.
— Tak, chcę wiedzieć, jaki jest twój plan.
— Bardzo prosty, generale.
— Zobaczymy, osądzę sam.
— Wsuwam ten oto papier pod stempel fuzyi...
Serce Królewskie pokazał wielką kopertę zapieczętowaną czerwonym lakiem, która niewątpliwie zawierała jaki rozkaz republikański, przejęty przez szuanów.
— Przedstawiam się szyldwachom, mówiąc: „Ordynans generała dywizyi!“ Zbliżam się do pierwszej warty, proszę, żeby mi wskazano dom obywatela komisarza, wskazują mi, dziękuję: trzeba zawsze być grzecznym; przybywam przed dom, tam stoi znów szyldwach, mówię mu to samo, co pierwszemu, idę na górę lub schodzę do obywatela Millière’a, stosownie do tego,