łuje przeniknąć ciemności mózgu swojego, tem bardziej zagłębia się w wątpliwość.
Istniał człowiek, dla którego Roland miał kult niemal boski; przyzwyczajony żyć w atmosferze chwały, jaka otaczała tego człowieka, przywykły widzieć, że inni słuchają jego rozkazów i że on sam jest im posłuszny z szybkością i abnegacyą niemal wschodnią, zadziwił się niepomału, spotykając na dwóch krańcach Francyi dwie zorganizowane potęgi, wrogie władzy tego człowieka i gotowe walczyć z tą władzą. Wyobraźcie sobie jednego z owych Żydów Judasza Machabeusza, wielbiciela Jehowy, który słyszał od dzieciństwa, że nazywają Go Królem królów, Bogiem mścicielem, Panem zastępów, Wiekuistym wreszcie, i który nagle zetknąłby się z tajemniczym Ozyrysem Egipcyan lub gromowładnym Jowiszem Greków.
Przygody w Awinionie i w Bourgu z Morganem i towarzyszami Jehudy, przygody w Muzillacu i w Trinité z Cadoudalem oraz szuanami wydawały się Rolandowi osobliwem wtajemniczeniem w jakąś nieznaną religię; ale, jak owi odważni neofici, którzy narażają się na śmierć, by poznać tajemnicę istoty religii, i on postanowił wytrwać do końca.
Zresztą przejęty był potrosze podziwem dla tych charakterów wyjątkowych; nie bez zdumienia mierzył siłę tych zbuntowanych Tytanów, walczących przeciw Bogu, i czuł, że ci, którzy zasztyletowali sir Johna w Chartreuse de Seillon i rozstrzelali biskupa z Vannes w wiosce Trinité, nie byli mężami pospolitymi.
A cóż teraz ujrzy jeszcze? Dowie się o tem, niebawem; są już w drodze od pięciu i pół godziny a świt był blizki.
Powyżej wioski Tridon jechali polami na przełaj; poczem, pozostawiając Vannes na lewo, dotarli do Tréfléonu. W Tréfléonie Cadoudal, któremu towarzyszył stale
Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/315
Ta strona została przepisana.