jego generał major Złoty Sęk, spotkał Przodownika i Śpiewaka Zimowego, wydał im rozkazy i podążył dalej, trzymając się lewej strony, ku skrajowi małego lasku, ciągnącego się od Grandchamp do Larré.
Tu Cadoudal zatrzymał się, huknął trzykrotnie, naśladując okrzyk sowy, i, po chwili, otoczony był trzystu swoimi ludźmi.
Brzask szarawy ukazywał się od strony Tréfléonu i Saint-Nolfu; były to nie pierwsze promienie słońca, lecz pierwsze blaski dnia.
Gęste opary unosiły się z ziemi, tak, że na pięćdziesiąt kroków przed sobą nikt nic nie widział.
Cadoudal, zanim zapuścił się dalej, czekał widocznie na nowiny.
Nagle, w odległości jakich pięciuset kroków, odezwało się pianie koguta.
Cadoudal nastawił uszu; ludzie jego spojrzeli po sobie ze śmiechem.
Pianie odezwało się powtórnie, lecz już bliżej.
— To on — rzekł Cadoudal — odpowiedzcie.
O trzy kroki od Rolanda odezwało się wycie psa, naśladowane z taką doskonałością, że młodzieniec, jakkolwiek uprzedzony, zaczął szukać wzrokiem zwierzęcia, które rzucało ponurą skargę.
W tejże samej chwili prawie śród mgły zaczął się poruszać człowiek, który zbliżał się szybko, a postać jego zarysowywała się coraz wyraźniej.
Idący spostrzegł dwóch jeźdźców i skierował się ku nim.
Cadoudal postąpił kilka kroków naprzód, kładąc palec na usta, na znak, że nadbiegający człowiek ma mówić pocichu.
Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/316
Ta strona została przepisana.