do wyboru — jedną do Nimes, drugą do Carpentras, trzebiety, księża i ładne dziewczęta. Zdychać ze śmiechu, mówię wam.
„Człowiek jest stanowczo szpetną liszką!...“ powiedział hrabia de Monte-Cristo do pana de Villeforta.
A więc do tego miasta jeszcze okrwawionego, jeszcze rozgorączkowanego, jeszcze wzruszonego ostatniemi rzeziami, wprowadzimy dwie główne osoby naszej opowieści.
Dnia 9-go października r. 1799-go, w piękny dzień tej jesieni południowej, dzięki której na dwóch krańcach Prowancyi dojrzewają pomarańcze w Hyères i winogrona w Saint-Péray, kolasa, zaprzężona w trzy konie pocztowe, przejeżdżała przez most na Durancyi, między Cavailhonem a Château-Renard, kierując się ku Awinionowi, dawnemu miastu papieskiemu, przyłączonemu do Francyi przed laty ośmiu, mocą dekretu z d. 25 maja r. 1791-go. Przyłączenie to potwierdzone zostało przez traktat, podpisany w r. 1797 w Tolentino, a między generałem Bonapartem i papieżem Piusem VI-ym zawarty.
Kolasa wtoczyła się przez bramę od strony Aix, przejechała wzdłuż i, nie zwalniając biegu, całe miasto o ulicach wązkich i krętych, zbudowane tak, że było jednocześnie osłonięte od wichru i od słońca, i zatrzymał;.! się o pięćdziesiąt kroków od bramy, prowadzącej do