— Czy masz mię dość, jako przyjaciela?
— O tak; to trochę za mało.
— Dziękuję.
I uścisnęli sobie ręce.
W kwadrans potem Roland był już w Prytaneum, które stało tam, gdzie dziś stoi liceum Ludwika Wielkiego, poza Sorboną.
Zawołano Edwarda, który rzucił się w objęcia brata.
Po pierwszych czułościach Roland skierował rozmowę na napad na dyliżans.
O ile sir John był skąpy w udzieleniu szczegółów o tem wydarzeniu, o tyle Edward opowiedział wszystko z najdokładniejszymi szczegółami, a więc o konszachtach Hieronima, z bandytami, o pistoletach nabitych tylko prochem, o zemdleniu matki, o pomocy udzielonej matce przez napadających, o tem, że napastnicy wiedzieli jego imię, wreszcie o tem, że w pewnej chwili jednemu z napastników, który cucił matkę, spadła maska z twarzy i że matka musiała widzieć jego twarz.
Rolanda uderzył ten ostatni szczegół.
Następnie chłopak opowiedział o posłuchaniu u pierwszego konsula.
Dowiedziawszy się o wszystkiem, o co mu chodziło, Roland powrócił do Luksemburgu.
Było piętnaście minut po pierwszej, kiedy Roland powrócił do Luksemburgu.
Pierwszy konsul pracował z Bourriennem.
Bonaparte wstawał pomiędzy siódmą a ósmą i zaraz wzywał jednego z sekretarzy — najczęściej Bourrienne’a i pracował z nim do godziny dziesiątej. O dziesiątej