Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/346

Ta strona została przepisana.

zazwyczaj wizyty ministrów, a zwłaszcza ministra spraw zagranicznych, p. de Talleyranda.
O północy, niekiedy wcześniej, ale nigdy później, dawał znak do rozejścia się, mówiąc raptem:
— Chodźmy spać.
Nazajutrz o siódmej rano rozpoczynało się takie same życie, zamącane tylko przez nieprzewidziane wywypadki.
Po tych szczegółach co do przyzwyczajeń, właściwych temu geniuszowi potężnemu, który usiłujemy tu odmalować, należałoby, naszem zdaniem, naszkicować jego portret.
Bonaparte, pierwszy konsul, zostawił mniej pomników swej osoby, niż Napoleon-cesarz. Ponieważ cesarz z r. 1812 jest mało podobny do konsula z r. 1800, naszkicujmy, jeśli jest to możliwe, piórem jego rysy, których oddać nie może pędzel, jego fizyonomię, której nie może utrwalić ani bronz, ani marmur.
Większa część malarzy i rzeźbiarzy, którymi szczycił się ten okres czasu, a w którym rozkwitali tacy artyści, jak: Gros, David, Prud’hon, Girodet i Bosio, usiłowali zachować dla potomności rysy tego człowieka przeznaczenia w różnych chwilach, w których ujawniały się wielkie cele Opatrzności, do których był on powołany. To też mamy portrety Bonapartego, jako głównodowodzącego, jako pierwszego konsula i Napoleona-cesarza. I chociaż malarze i rzeźbiarze uchwycili mniej lub więcej szczęśliwie typ jego twarzy, jednak można twierdzić, że niema ani portretu, ani popiersia generała, pierwszego konsula i cesarza zupełnie podobnego.
Nawet geniusz nie mógł przemódz niemożliwości. Bo można było w pierwszym okresie życia Bonapartego namalować lub wyrzeźbić jego wydatną czaszkę, jego czoło przecięte wspaniałemi zmarszczkami myśli, jego twarz bladą podłużną, jego cerę śniadą i zamyślony wyraz