Prawda, że, robiąc Francyę wielką, sam z nią rósł i że łączył swe imię z jej wielkością. Dla niego, który nieustannie żył tą myślą, chwila bieżąca znikała w przyszłości. Wszędzie, gdzie go pędził huragan wojny, przedewszystkiem miał w myśli Francyę. „Co pomyślą Ateńczycy“ — mówił Aleksander po bitwie pod Issą i Arbellą. „Sądzę, że Francuzi będą ze mnie zadowoleni“ — mówił Bonaparte po bitwie pod Rivoli i pod Piramidami.
Przed bitwą, ten Aleksander nowożytny myślał o tem, co zrobi nie w razie wygranej, lecz w razie niepowodzenia. Więcej niż ktokolwiek był przekonany o tem, że jakaś drobnostka rozstrzyga o wielkich wydarzeniach. To też starał się raczej przewidywać te wydarzenia, niż je wywoływać. Widział, jak się rodziły i jak przemijały. Ale, uchwyciwszy moment, zjawiał się, opanowywał je i kierował niemi tak samo, jak zręczny jeździec opanowuje i kieruje ognistym wierzchowcem.
Dzięki temu, że doszedł tak szybko do potęgi wśród wstrząśnień, że wywołał zmiany polityczne lub widział tyle wydarzeń, nad któremi zapanował, dzięki temu wszystkiemu nabrał pewnej pogardy dla ludzi. Zresztą, z natury już nie był skłonny do zbytniego ich poważania. To też często wypowiadał zdanie, tem bardziej rozpaczliwe, że przekonał się o jego prawdziwości:
— Są dwie dźwignie, które mogą poruszyć ludzi — strach i zysk.
Z takiem przekonaniem Bonaparte nie mógł wierzyć i nie wierzył w przyjaźń.
— Ileż to razy — powiada Bourrienne — mówił do mnie: „Przyjaźń, to puste słowo. Nikogo nie kocham, nawet braci... może trochę Józefa i to przez przyzwyczajenie i dlatego, że jest starszy... No, tak, Duroc’a lubię, ale za co? Bo podoba mi się jego charakter: jest zimny, surowy, oschły, a przytem Duroc nigdy nie płacze... Zresztą, po cóż miałbym go lubić? Czy myślisz,
Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/353
Ta strona została przepisana.