Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/357

Ta strona została przepisana.

— Być może — odparła księżna. — Lecz nikt mi tego jeszcze nie mówił.
Bonaparte nie lubł gry. Grywał czasem w dwadzieścia jeden, przy tem tak samo, jak Henryk IV, szachrował. Po skończonej grze wszakże zostawiał na stole wszystko, co wygrywał, złoto i bilety, mówiąc:
— Jesteście ciamajdy! Szachrowałem ciągle i nie spostrzegliście tego. Niech odbiorą sobie ci, co przegrali.
Urodzony i wychowany w katolicyzmie, Bonaparte nie przywiązywał znaczenia do dogmatów jakichkolwiek. Przyracając kult, spełniał akt polityczny, a nie religijny. Lubił jednak rozmowy na tematy religijne, lecz sam z góry określał swe stanowisko, mówiąc:
— Rozum utrzymuje mię w niewierze co do wielu rzeczy, ale wrażenia z czasów dzieciństwa i porywy pierwszej młodości podtrzymują we mnie zwątpienie.
Jednak nie chciał słyszeć o materyalizmie. Mało go obchodził dogmat, byle tylko uznawał Stwórcę. Pewnego pięknego wieczoru w miesiącu messidor, gdy statek jego płynął pomiędzy podwójnym błękitem morza i nieba, matematycy dowodzili, że Boga niema, że jest tylko materya ożywiona. Bonaparte spojrzał na sklepienie nieba, sto razy wspanialsze koło Malty i Aleksandryi, niż jest ono w Europie, i w chwili, gdy przypuszczano, że daleko myślą był od rozmowy, wtrącił, pokazując na gwiazdy:
— Możecie sobie gadać! To wszystko stworzył Bóg.
Bardzo ścisły w wypłacaniu w swych prywatnych wydatkach, Bonaparte nie lubił wydatków publicznych. Był on przekonany, że jeśli w interesach, dokonywanych pomiędzy ministrami a dostawcami, minister, który umowę zawarł nie był oszukany, to skarb państwa był napewno okradziony. Dlatego też odraczał możliwie najdłużej termin wypłat, wynajdywał przytem różne trudności i szykany, czepiał się wszelkich powodów, byle nie